W poszukiwaniu talentu

Słuchałam dziś webinaru Michała Wichowskiego o ukrytym talencie i mnie natchnęło, żeby opisać Ci moją historię poszukiwania własnego talentu. Jesteś ciekawa/y?

Dawno, dawno temu… zauważyłam, że osoby w moim otoczeniu – koleżanki ze szkoły, koledzy z harcerstwa, osoby z rodziny, przyjaciółki – mają różne talenty. Zauważałam głównie te artystyczne, bo są widowiskowe i trudno ich nie zauważać, gdy wszyscy wokół pieją z zachwytu. Jedni śpiewali i grali na instrumentach tak, że serce się rozpływało, inne tańczyły tak, że oczu nie można było oderwać, ktoś malował, ktoś fotografował. Naprawdę ładne, poruszające, autentyczne to było wszystko i szczerze zachwycające. A ja?

Śpiewać i tańczyć bardzo lubię, gdy nikt nie patrzy. Jak rysować, ba jak trzymać kredkę w dłoni, zapomniałam już w podstawówce. Gra na instrumentach to kompletnie nie moja bajka. Rzeźba okazała się nie wybaczać błędów. Próbowałam różnych sztuk, rękodzieł i rzemioseł. No nie szło mi… Ale miałam silne przekonanie, że jakiś talent na pewno mam (każda osoba ma!), tylko go jeszcze nie odkryłam.

No dobra, miałam ładny charakter pisma, dość dobrą kondycję fizyczną, sporo ciekawości świata i odwagi, łatwo się uczyłam. To wiem, ale jakby nie o to chodziło. Wiecie: sztuka to miała być!

Zanim zniechęciłam się w poszukiwaniu własnego talentu, wpadło mi w oczy ogłoszenie o kursie nauki tkania na krosnach. Ooooooooo, kolejna próba przede mną! Otuchy dodawałam sobie faktem, że skończyłam już studia na politechnice z tytułem „magisterka inżynierka”, więc jest szansam, że jakoś pojmę obsługę krosna tkackiego. Pojechałam!

Na całym kursie byłam jedyną osobą, która wzięła na ten cel urlop z pracy, zapłaciła z własnej kieszeni i szczerze chciała się uczyć. Inne uczestniczki były wysłane w delegację z domu kultury, świetlicy itp. No więc jak już wymieniłyśmy wszystkie ploteczki i wypiłyśmy za dużo kawy, wywierciłam w krzesłach z niecierpliwości wszystkie dziury, zaczęło się!

No i jak się zaczęło, momentalnie i kompletnie pochłonęło mnie!

Cdn. Teraz muszę iść po drewno i dorzucić do pieca.